Z racji wykonywanego zawodu oraz zadań związanych z tworzeniem „Network Magazynu” czyli dokonywania obserwacji, analizowania i komentowania tego, co się dzieje w biznesie sprzedaży bezpośredniej & marketingu sieciowego, od ponad 10 lat bardzo dużo podróżuję. Nie tylko po naszej pięknej, słowiańskiej ojczyźnie, ale po całym świecie. Przecież podstawowym elementem i nierozłącznym z branżą MLM atrybutem są właśnie cudowne wojaże i eskapady…
Korzystając z tych network marketingowych uroków byłem już chyba wszędzie. Lepiej zapytać mnie, gdzie jeszcze nie byłem – wtedy łatwiej mi odpowiedzieć. Niewiele jest takich miejsc na mapie świata. Kiedy udawałem się w pierwszą daleką podróż, a była tak męcząca – do Kolonii w Niemczech autokarem – (sic!) powiedziałem sobie, że jeśli tak to ma wyglądać w przyszłości, to muszę przyjąć ważną zasadę. Nie mogę marnować cennego czasu na przemieszczanie się w te same miejsca świata dwa razy w życiu. Raz zobaczyć daleki kraj, postawić stopę, dotknąć, powąchać, porozmawiać z tambylcami – wystarczy. I do tej pory udawało mi się trzymać tej zasady. Teraz ją złamałem…
Zrobiłem to z dwóch bardzo ważnych powodów. Po pierwsze w grę wchodziła ponowna wycieczka po cudownych Stanach Zjednoczonych, a po drugie odbywamy ją z Janem i Bogusią Srokami oraz ich dziećmi czyli Sebastianem, Marzeną i małym Kacprem – niekwestionowanymi, bezapelacyjnymi numerami 1 w dziedzinie MLM wśród polskich rodzin, którzy budują swój biznes w kilku krajach świata w oparciu o współpracę z firmą Forever Living Products. Byłem już z nimi kilka lat temu w Austrii, USA, na Hawajach, a moja lepsza połówka Agnieszka była z nimi zrobić reportaż w stolicy Węgier. Teraz znów rozpoczęliśmy objazd Ameryki Północnej.
To dopiero początek. Na razie jesteśmy w Phoenix w Arizonie. Przed nami Las Vegas w Newadzie, Wielki Kanion, Sedona, a po drodze pewnie setki innych, cudownych miejsc. Wczoraj zrobiliśmy sobie małą wycieczkę kulinarną. Zachciało nam się amerykańskiego mięsa. Jeśli ktoś lubi od czasu do czasu wrzucić na ruszt dobre ścierwo, to polecam. Tam jadłem najlepszy stek w życiu, któremu w mojej 10 stopniowej skali dałem aż 10 punktów oraz żeberka, którym w mojej 10 stopniowej skali dałem punktów 11. Knajpa nazywa się BUFFALO CHIP SALOON & STEAKHOUSE pod adresem: ul. 6811 E. Cave Creek Rd. w niezwykle klimatycznym, okraszonym wieloma galeriami miasteczku Cave Creek w stanie Arizona (ok. 40 mil od stolicy stanu Phoenix). Pychota. Palce lizać. Kulinarna masakra. Amerykańska petarda dla polskiego podniebienia. Ciąg dalszy nastąpi…
Pytanie tylko czy to w ogóle możliwe objechać/ zwiedzić/poznać CAŁE Stany… Ten kraj jest tak ogromny i zróżnicowany, że to chyba niemożliwe. Da się wybierając te najbardziej znane miejsca ale chodzi o zwykłe życie zwykłych ludzi.
W 14 dni nie ma szans 🙂 Trzeba jeździć po tym kraju jakieś 2 lata. Wtedy możnaby powiedzieć, że się zwiedziło USA.