Polska blogosfera rozwija się dynamicznie. Ja obserwuję skrzętnie w ok. 80% tylko tę jej część związaną z biznesem sprzedaży bezpośredniej i marketingu sieciowego, mam więc nadzieję, że w innych sektorach wygląda to równie obiecująco. Jeszcze dwa lata temu pisałem na łamach „Network Magazynu”, że mamy pierwszego w MLM polskiego blogera pod tytułem Jacek Dudzic. Jakże odmiennie sprawa wygląda obecnie. Mógłbym tutaj z miejsca wymienić jakieś dwadzieścia świetnych blogów o MLM. Oczywiście znajdziemy również chałturki i koszmarki, ale mam wrażenie, że jest ich już coraz mniej. Albo powoli zaczynają ginąć wśród tych na dobrym poziomie.
Więc w ramach pozytywnego rozwoju tematyki dzisiaj krótki wpis informacyjno-edukacyjno-piętnujący. Do tego wpisu zmusiło mnie (poniekąd) wydarzenie sprzed dwóch tygodni. Jak wiecie, kilka miesięcy temu zbudowaliśmy na portalu „Network Magazynu” nowy dział o nazwie „Blogosfera w MLM”. Zapodajemy w nim linki do najciekawszych tekstów o branży, jakie publikują blogerzy działający w network marketingu. Pewnego pięknego ranka znalazłem dość ciekawą i godną uwagi publikację pod tytułem „A ile dajecie na miesiąc w tym MLMie?” na blogu Wojciecha Mianowskiego (www.wojciechmianowski.pl). Spuściłem z balkonu ten zimny łokieć zwisający z mojego ekranu tylko po to, żeby na klawiaturę wyskoczył mi ogromnych rozmiarów, błyszczący sikor (nie lubię tego tak samo, jak zajebistego, obrzydliwego cygara tlącego się w ustach Piotra Majewskiego) i skupiłem się na samym tekście. Wszak rzetelne informacje i porady są najważniejsze. Artykuł był dobry, więc poleciłem go naszym Czytelnikom wrzucając link do działu „Blogosfera w MLM”. Dosłownie po dwóch godzinach otrzymałem maila od innego blogera – Piotra Jarząbka (www.netinside.pl), który z nieskrywanym zażenowaniem poinformował mnie, że to jest jego tekst sprzed (sic!) dwóch lat! Sprawdziłem i rzeczywiście mówił prawdę. Wyglądało to tak, jakby Mianowski zrobił dosłownie copy paste na blogu Jarząbka i po dwóch latach wkleił sobie artykuł u siebie, w dodatku podpisując go własnym imieniem i nazwiskiem. A nóż widelec nikt nie zaskoczy. Porównajcie sami:
http://wojciechmianowski.pl/a-ile-dajecie-na-miesiac-w-tym-mlmie/
http://netinside.pl/a-ile-dajecie-na-miesiac
Szybko wziąłem i skontaktowałem się z Mianowskim. Poprosiłem o wyjaśnienie intencji dokonania takiej manipulacji. Jarząbek zrobił to samo. Oto co nam odpowiedział Mianowski: „Sprawa ma się tak: poprosiłem swojego dystrybutora aby w moim imieniu napisał dlaczego ważne są produkty i ile tu się zarabia i nie mam pojęcia o pochodzeniu owych art. Jeśli wyszły z pod Pana pióra i są Pana własnością to za całą niezręczną sytuację bardzo przepraszam i usunę je w najbliższym czasie albowiem nastąpi to w niedzielę lub poniedziałek jestem w tej chwili w trasie – rekonesans w terenie.”
Dziwna forma i stylistyka wyjaśnień… Jak dla mnie. Nie rozumiem po jaką cholerę można prosić znajomego o przygotowanie tekstu na mojego bloga. A nawet jeśli to prawda, to powinno się tekst podpisać nazwiskiem autora, czyli znajomego. Mam wrażenie, że jegomość po prostu ściemnia. Najłatwiej i najwygodniej przerzucić odpowiedzialność na kogoś innego, w dodatku anonimowego, zamiast przyjąć błąd na klatę, po ludzku przeprosić i żyć z tym dalej. No i jak widać, minęły dwa tygodnie a tekst Jarząbka cały czas wisi pod wielkim Big Benem na blogu Mianowskiego. Jakby tego było mało, od Jarząbka otrzymałem jeszcze takiego maila:
„Niestety podobieństw jest więcej – z mojego bloga pochodzą trzy wpisy:
http://www.netinside.pl/a-ile-dajecie-na-miesiac
http://www.wojciechmianowski.pl/a-ile-dajecie-na-miesiac-w-tym-mlmie/
http://www.netinside.pl/skuteczne-dzialanie-w-mlm-konsekwencja
Kopiując fragmenty wpisów odnalazłem również teksty innych blogerów (np: Łukasza Wyrębka).”
Błagam Was, nie róbcie takich rzeczy. Teksty na blogu powinny być Waszymi tekstami!!! Publikowanie cudzej pracy jest niezgodne z prawem, nie jest profesjonalne i w taki sposób nic się nie zbuduje dobrego. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie jest to równoznaczne z tym, gdyby ktoś zabrał sobie mój samochód spod domu i lansował się nim po mieście pomykając w dodatku z zimnym łokciem przyobleczonym w ogromny zegarek. Nie róbcie takich rzeczy. Błagam Was. Jeśli nie potraficie pisać tekstów na blogi, to nagrywajcie filmy. Jeśli boicie się kamery, to nagrywajcie sam dźwięk. Albo zróbcie radio. A jak, hm, i to może być trudne, bo np. jąkanie bardzo zniewala i wydłuża nagranie, to nie róbcie bloga. Nie każdy networker musi być do cholery blogerem!
Maćku, podpisuje się pod tym tekstem wszystkimi palcami , jakowe posiadam. Problem plagiatu jest wszechobecny, kradniemy wszystko od muzyki, filmów, książek…
Wielokrotnie spotykam się z problemem plagiatu wśród studentów. Zadanie pracy wszystkim studentom w grupie na 1 temat grozi otrzymaniem min. 30 % prac tej samej treści… Studenci lubią trzy komendy: wytnij, kopiuj i wklej… Zatem aby walczyć z plagiatem stosuję powrót do „pierwocin” , tzn. studenci piszą referaty własnoręcznie. W ten oto prosty sposób nawet jeśli już coś przepisują to trwa to dłużej..:)
Pozdrawiam serdecznie
Niestety mam przykre wrażenie, że jest to trend coraz bardziej popularny. Istnieje przeświadczenie, że blogerem trzeba być i bloga swojego mieć. A co zrobić, gdy się pisać nie umie? Skopiować..
Wtedy nie inicjować bloga! Proste. Tak samo, jak wtedy, kiedy nie potrafi się zarobić na Ferrari, nie powinno się go kraść.
Tylu się w internecie namnożyło „liderów” mlm-u , że już nie mają nic oryginalnego do powiedzenia. Wszystko wielokrotnie zostało powiedziane i napisane. A swoich doświadczeń nie wiele bo i skąd. Więc rżną .
Ciekawą postacią jest bloger Mianowski. Warto przeczytać co w życiu czynił i jak wiele osiągnął w sieciach. Jakie zadowolenie z siebie. Musi chyba jeździć ciężarówką . Bo gdzie inaczej zmieściło by się jego ego i plagiaty.
No i tylko z Tira Janusz można w taki sposób wietrzyć łokieć : )
Witam.
Jestem jedną z wielu osób, które zaczynają pisać bloga i przyznam, że jest to trudniejsze niż myślałam.Bardzo wiele na temat MLM już powiedziano i napisano, Przeczytałam masę wartościowych treści. Najtrudniej jest mi znaleźć dobry (wg.mnie) temat a i nad zrobieniem samego wpisu trzeba pomyśleć.
Kopiowanie nie przyszło mi do głowy, a teraz już za późno, bo „zabroniono spisywać”.
Maćku,
dla mnie najbardziej przykre i jednocześnie smutne jest to, że ludzie pokroju mentalnościowego jak opisywany dzisiaj Wojciech Mianowski odnoszą wspaniałe sukcesy w MLM. Nic dziwnego, że potem o branży ludzie mają kiepskie mniemanie, skoro działają w niej osobnicy o niskim poziomie uczciwości.
Tak przy okazji, raport „Diagnoza społeczna” pokazuje, że takie wartości jak uczciwość, życzliwość i szacunek, czy silny charakter są najniżej cenione przez polskie społeczeństwo. Dla odmiany pieniądze cenione są prawie najwyżej. Może zdobycie ich za wszelką cenę jest ideą fixe naszego dzisiejszego „bohatera”?
Zastanawiam się, czy aby Wojciech Mianowski nie dlatego odnosi sukcesy w wielu różnych MLM-ach, że nie jest wielkim liderem w jednym. Jego „ofiary”, które wciąga do sieci, prędzej czy później orientują się, że im z nim nie po drodze.
Przecież wg mnie ludzie decydujący się profesjonalnie działać w branży tak naprawdę poszukują wspaniałych liderów. Pseudo-lidera zawsze ktoś w końcu rozgryzie lub sam się wyłoży, choćby na blogu!
—
Pozdrawiam,
Jerzy
Dziwi mnie pogląd, że tak wiele już powiedziano i napisano i dlatego trudno napisać coś nowego i oryginalnego. Świat się zmienia, sprzedaż też i zawsze jest coś do napisania, choćby opis własnych przeżyć.
Istnieje jednakże coś takiego, jak prawo autorskie. Warto poczytać. Szczególnie tę lekturę polecam praktykującym odpisywanie.
Przecież kradzież cudzych tekstów jest zwyczajnie karalna, co oczywiście nie przeszkadza w kopiowaniu na potęgę. Mało tego, nawet na niektórych kursach pisania bloga (czy artykułów bądź ebooków) zaleca się przepisywanie, koniecznie z małymi zmianami, bo dla google te małe zmiany wystarczą, aby tekst nie był zagrożony uznaniem za plagiat i już strona nie leci w wyszukiwarce w dół.
Jest jednakże taki dobry zwyczaj, jak podawanie źródeł, z których się korzystało. Trudno stworzyć tekst, o ile w ogóle to możliwe, bez napisania czegoś podobnego do tego, co już kiedyś ktoś napisał. Prawo autorskie jednak wyraźnie określa zasady cytowania i korzystania z literatury.
Nie ogarniam takich człowieczków…może za młody jestem, życia jeszcze się nie nauczyłem, nie wiem. Ale na jaką cholerę kopiować tekst z innego bloga, wrzucać na swój, potem głupa rżnąć (sorry ale lepiej się w podstawówce tłumaczyłem ze spóźnienia na lekcje…)
Może ja sobie pożyczę kilka tekstów Wajszczaka, Stępkowskiego, Molińskiej, Hatalskiej, red. Maciejewski wrzuci je na Blogosferę, ja sobie szampana otworzę z okazji ruchu na blogu a potem wszyscy się na mnie wypną – którą częścią ciała chyba jasne – i jak jeden mąż na trzy cztery puszczą solidne gazy.
Po co to?
Nie wiem…
Blogowanie to przede wszystkim przekazywania swoich myśli, swoich spostrzeżeń, swojego punktu widzenia, opisywanie zdarzeń w jakich uczestniczymy, dzielenie się swoim doświadczeniem itp. Blog to nowa forma pamiętnika – dziennika, który piszemy oczywiście własnoręcznie.
Blog może być potężnym narzędziem do wyrobienia w sieci własnej pozytywnej marki, jak i tzw. pośmiewiska. Pan Mianowski jest na dobrej drodze, aby objąć prowadzenie w tej drugiej kategorii.
A tak na marginesie – jakież to sukcesy w MLM odnosi wyżej wymieniony, o których wspomina pan Jerzy?
Właśnie nie wiem Stasiu. Poza tym, że to chyba rekord Guinessa w zimnym łokciu to nie mam pojęcia, jak to się przekłada na biznes.
Lubimy iść na łatwiznę. Dzisiaj bardzo ułatwiają to nam komputery.
Dwa skróty Ctrl+c / Ctrl+v i wpis gotowy.
Pomimo, że wszystko zostało wielokrotnie opisane.
To można mieć własne zdanie. Można mieć przykłady z własnej pracy. Można polemizować z autorem dodając coś od siebie.
Prawda?
Prawda.
Tfu, paskudztwo, obrzydlistwo – wstydź się Mianowski !
W żaden sposób nie można popierać takiego zachowania, jeżeli ktoś potrzebuje artykułów, to są do tego odpowiednie strony, gdzie można legalnie ten artykuł pobrać i umieścić na swoim blogu, jednak pojawia się pytanie „po co?”.
Zrozumieć mogę obszerne serwisy, które czasem chcą umieścić jakąś ciekawą treść, jednak osoba, która prowadzi bloga, a kopiuje cudze artykuły, nie rozumie chyba co dokładnie znaczy „prowadzić bloga”, jest to nasze miejsce w sieci, dla naszych publikacji i przemyśleń, można oczywiście umieścić wpis gościnny, ale opieranie swojego działania w sieci na publikacjach innych osób, do tego umieszczonych tam bez zgody autora, jest zabiegiem niezwykle infantylnym, tłumaczenie tego Pana jest nawet poniżej wytłumaczeń dziecka.
Co do treści, to jestem zdania, że obojętnie ile na dany temat zostałoby już napisane, zawsze każdy jest w stanie coś dopowiedzieć, patrząc na temat z perspektywy własnych doświadczeń i umiejętności, więc kiedy ktoś się tłumaczy, że nic już nie da się wymyślić, ani dopowiedzieć, to zaczyna człowiekowi naprawdę brakować słów, dla takich osób.
Myślę, że wszyscy zgodnie potępiamy takie praktyki, nie będę się dodatkowo pastwił nad imć p. Mianowskim / choćby z racji posiadania wspólnego imienia /.
Powiem tylko, że ” nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło „, a morał z tego niech będzie taki, że „dzięki” wpadce p. Mianowskiego wreszcie ktoś zauważył świetne teksty Piotrusia, bardzo dojrzałe / pomimo swojego młodego wieku / a przede wszystkim zdroworozsądkowe.
Poznał osobiście Piotrusia, z którym wspólnie szkoliliśmy się u Andrzeja Fischera w Wiśle, młody, skromny, małomówny, ale kiedy już zabrał głos było to” krótkie, ale treściwe „.
Jego blog netiside.pl zawiera znacznie więcej ciekawszych postów-polecam!
Piotruś, pozdrawiam i …do pióra !
Uśmiałem się na notatkę, którą umieścił ten Mian… na koniec zerżniętego postu (ciekaw, czy to tak było od początku, czy dopiero teraz?):
„wpis inspirowany art. / zródło: http://netinside.pl/a-ile-dajecie-na-miesiac ”
Ja nawet ze swoją „pożyczoną” polszczyzną na coś takiego bym nie wpadł, aby kopiowanie cudzego nazwać inspiracją!!!
Szkoda słów dla gościa!
Piszą o tym , że plagiator Mianowski osiągnął wiele sukcesów w różnych sieciach , ale w żadnej nie był wielkim 'liderem” Jerzy Kostowski pokazał w/w plagiatora takim jakim on jest . A jest tzw przeganiaczem stada. Czyli człowiekiem , który bezwzględnie
przenosi (siłą swojej perswazji ) grupę swoich znajomych z firmy do firmy i goli bonusy startowe( za zakup pakietów startowych) . Stado takie nie pasione lecz przeganiane maleje i się nie odnawia.
Grupa maleje , prowizje także. Potrzeba nowych , którzy nie wiedzą co ich czeka , którzy ufają , że dostaną wsparcie i naukę lidera. Aby ich pozyskać trzeba się pokazać takim jakim powinien być przywódca , a nie hochsztapler.
I do tego przydaje się blog . Czasami wypełniony plagiatami. Czasami tekstami zamówionymi u zawodowego copywritera ( jest tajemnicą poliszynela kto zamawia ).
Ja tam wyczuwam kto zamawia. Wystarczy, że przeczytam jeden tekst a później go porównam z kilkoma wypowiedziami na jakimś portalu społecznościowym.
Nastała moda na zaistnienie w internecie. Każdy zakłada bloga. Tylko nie każdy ma coś rozsądnego do powiedzenia. I wtedy zaczyna się, zamawianie tekstów, plagiaty itp. A nie raz jest to zwykłe lenistwo. Bo łatwiej jest zrobić ctrl-c i ctrl-v niż pogłówkować i napisać coś mądrego. I nazywajmy sprawy po imieniu. Plagiat to zwykłe złodziejstwo.
Pozwolę sobie w tym miejscu za cytować fragment wypowiedzi Dr. Wojciecha Rafała Wiewiórkowskiego specjalisty w prawie nowych technologii i informatyzacji jaka ukazała się w magazynie Coaching:
„Pamiętajmy, że każdy komunikat, który publikujemy w serwisie społecznościowym, to informacja, nad którą straciliśmy kontrolę.”
Oznacza to, że wcześniej czy później, to co umieściłeś na swoim blogu lub innym miejscu w sieci,doda ci wiarygodności lub zwróci się przeciwko tobie.
Przypadek z artykułu Macieja udowadnia tą tezę i mam nadzieję, że jest cenną nauką dla każdego.Wnioski formułują się same i z pewnością każdy, kto wybrał drogę budowania własnego wizerunku w Internecie będzie pamiętał o przypadku człowieka, który obrał niewłaściwą drogę.
Nie zazdroszczę Panu Malinowskiemu, bo odbudowanie wizerunku wymaga ogromnego wysiłku po takiej wpadce.
Nie ładny plagiacik wypłynął na powierzchnię. Niby nic wielkiego, a jednak jest to zagranie nie dopuszczalne – zdecydowany cios poniżej pas! Jeżeli ktoś chce kopiować „na żywca” w całości czyjeś artykuły to może to robić poprzez portale z artykułami do przedruku umieszczając oczywiście źródło oraz autora tekstu – wraz z ewentualnymi linkami w artykule. Tylko wówczas można mówić o zachowaniu przyzwoitości.
Jednakże myślę, że prowadzenie bloga z artykułami innych nie ma większego sensu. Blog to przecież pewna forma prywatnego dziennika służącego do dzielenia się z innymi swoimi przemyśleniami i spostrzeżeniami.
Dokładnie. Według mnie blog to bardzo osobista sprawa, taki nowoczesny pamiętnik. Trudno mówić o zachowaniu prywatności podczas emanowania cudzą pracą. A odbudowanie wizerunku, o którym napisał Robert? Myślę, że Mr. Mianowski zyskałby wiele plusów, gdyby tak jak obiecał, usunął plagiaty w ciągu dwóch dni, przeprosił oficjalnym, nowym wpisem (o ile byłby napisałby swoimi paluchami), a potem publikował swoje teksty. Teraz to kiszka. Google już działają. Powyższy tekst jest już na 15 pozycji na hasło Wojciech Mianowski.
Jako współwinny tego całego zamieszania muszę zabrać głos w tej dyskusji.
Po pierwsze w tak zwanym międzyczasie sam zainteresowany zadzwonił do mnie z przeprosinami i pytaniem o to co dalej. Zgodziłem się na pozostawienie tekstów ale pod warunkiem stosownego podpisu, który gotowy w html-u wysłałem mailem Panu Mianowskiemu. Właśnie zorientowałem się, że z niewiadomych powodów zastosowano inny podpis dlatego zaraz napiszę drugiego maila z prośbą o usunięcie wpisów.
Druga sprawa – winny początkujący dystrybutor, jeśli istnieje, powinien chyba sie ujawnić i bronić imienia upline’a.
Dlaczego ktoś inny pisze teksty na blogu ? Ghostwriting nie jest niczym nowym i jest powszechnie stosowany w blogosferze anglojęzycznej. To nic innego jak przejaw delegowania czynności w celu zaoszczędzenia czasu. Osobiście nie widzę w tym nic złego. W przypadku omawianej strony dziwi mnie natomiast fakt, iż prowadzenie bloga eksperckiego zostało zlecone początkującemu dystrybutorowi.
Po trzecie, nie oceniam dokonań biznesowych Pana Mianowskiego bo po prostu nie mieliśmy okazji się poznać i nie wiem nic na ten temat. Nie mam wątpliwości, że całe to zamieszanie nie jest przejawem złej woli ale raczej braku wiedzy na temat zasad, tego co można a czego robić nie wolno w internecie.
Dlatego właśnie naszedł mnie dziś pomysł aby stworzyć serię artykułów na temat blogowania. Z pewnością napisano na ten temat już bardzo wiele ale jak pokazuje praktyka nadal za mało. Dlatego właśnie postaram się nieco dołożyć wiedzy bazującej na osobistym doświadczeniu. Na dobry początek odgrzebałem z szuflady tekst, który skrobnąłem kilka miesięcy temu ale jakoś zapomniałem opublikować:
http://netinside.pl/skad-czerpac-pomysly-na-wpisy-do-naszego-bloga-o-tematyce-mlm
Bardzo dobry tekst Piotrze. Już go zapodałem do działu Blogosfera w MLM na portalu Network Magazynu. A jeśli chodzi o Ghostwriting… Być może jest to popularne na zachodzie. Mi się to bardzo nie podoba. Tak samo jak zachodnia moda na pisanie ebooków, którym się daje przyzwolenie na sklonowanie tegoż dzieła pod innym, kolejnym nazwiskiem. Kilka lat temu wprowadził mnie w błąd tym sposobem jeden polski bloger Wojciech Diechtiar. Opublikował w sieci ebooka pod swoim nazwiskiem, a później jego pierworodna autorka z Belgii czy Holandii zgłosiła się do mojego wydawnictwa, żeby wydać to dzieło drukiem. Zacząłem sprawdzać i okazało się, że mamy kilka tych samych książek wydanych pod innymi nazwiskami, a wszystko za ogólnym przyzwoleniem. Masakra. Nie zgadzam się na takie rzeczy!!! Tak samo, jak wkurza mnie w sieci, wśród blogerów, zwłaszcza z sektora MLM, kiedy wprowadzają ludzi w błąd kłamliwymi reklamami pokazując zdjęcia okładek grubych jak autobus książek, a kiedy się do nich zwrócę z pytaniem, w jakiej księgarni mogę kupić to obszerne dzieło, okazuje się, że to tylko 20 stronicowy ebook. Według mnie jest to oszustwo.
A może inaczej:-) Nie ma tego złego…..
Podziękowania z mojej strony należą się panu Wojciechowi Mianowskiemu. I medal:-) Podziękowania również za artykuł Macieja, bo dotyka ważnego tematu. Blogów prawie nie czytam, bo mam wrażenie, że wszyscy kopiują się na wzajem. Właściwie to chyba w MLM normalka, wszak o duplikację tu chodzi:-)))))
Dlaczego tak ochoczo dziękuję i medale rozdaję???? Ano dla tego, że gdyby nie Wojciech Mianowski, a potem Maciej który sprawę opisał, nigdy, a w każdym razie na pewno nie tak szybko, nie trafiłbym na bloga Piotrka Jarząbka. A jest za co dziękować. Wiele już w życiu przeczytałem książek, wpisów na blogach, wiele oglądałem i słuchałem nagrań. Niewiele już dzisiaj takich treści robi na mnie wrażenie i wciąga ja świetna książka której nie da się przestać czytać dopóki się nie skończy:-) A dokładnie tak było dziś z blogiem Piotra. Urwał mi sporo ładnych godzin z najdłuższej niedzieli w roku (zmiana czasu przyszła w najlepszym momencie!) Dla mnie to odkrycie roku. Piotrze chylę czoła z najwyższym uznaniem. I bez obawy. Kopiował nie będę. Raz, że kradzież własności intelektualnej traktuję jak każda inną kradzież, a dwa: ciągle nie mam swojego bloga, choć próby takie już kilka razy czyniłem (coś tam gdzieś w sieci wisi, acz nie żyje). Może jednak i ten stan się zmieni, bo tak jak piszesz u siebie: wielu nie zaczyna, bo boi się, że nie będzie o czym pisać. To jeden z powodów dla których ciągle nie mam swojego bloga. I ten już dziś chyba przestał być aktualny, bo przeczytałem dobry wpis na ten temat u Ciebie i przyznam, że mocno mnie zainspirował. Jest jeszcze powód drugi: brak czasu, a tym samym obawa o brak systematyczności. Ale może warto i nad tym popracować??? Pozdrawiam i życzę jeszcze wielu równie świetnych i trafnych wpisów:-)
Czekam Mirek na Twojego bloga. Mam nadzieję, że po niedzieli odpalisz. A czas? Nie trzeba inicjować wpisu codziennie. Przyjmuje się, że jeśli ktoś publikuje wpis raz na miesiąc to jest blogerem. Jeśli dobry tekst będzie się pojawiał raz na miesiąc, to co miesiąc Czytelnicy będą zaglądali, czy pojawiło się coś nowego. Wystarczy, że zamiast marnować czas na umierające Suportio zamienisz go na pisanie tekstów : ) Dzień w dzień będziesz miał wtedy nowy wpis na blogu.
Jeśli ktoś popiera i stosuje tzw.ghostwriting, tłumaczy to brakiem lub oszczędzaniem czasu, zleca lub kupuje e-booka na końcu wpisując swoje nazwisko, to oszukuje innych i siebie. Nawet jeśli „pisarz” dostosuje się do naszych wymagań i oczekiwań, to jednak będą to jego przemyślenia.
Dzieła napisane w „naszym imieniu” przez kogoś, zawsze pozostaną oszustwem, chyba że umieścimy notkę, że zostało stworzone na nasze zlecenie i jest zgodne z naszymi przekonaniami.
Jako autor bloga lub strony www warto skorzystać co jakiś czas z narzędzi, które wyszukują zduplikowane lub skopiowane treści z naszych zasobów. Polecam do przeczytania artykuł z tej stronki http://www.plagiarismtoday.com/stopping-internet-plagiarism/1-how-to-find-plagiarism/ i użyć narzędzi tam wskazanych.
…..zaglądam z ciekawości…by się MLM-u i obsługi komputera uczyć…. ” Bywam ” na wyjątkowych blogach….za taki uważam Blog Kamili Molińskiej….Ani Wysockiej….Ewy Leończak…..Ostatnio zaglądam do Małgosi Kosiak…..na bieżąco informuje….co się u Niej dzieje…dodaje fajne zdjęcia…..Blog żyje…..Poprosiła o zacytowanie mego tekstu….nawet go upiększyła…..oczywiście podając żródło….Profesjonalistka……Dzięki tej inicjatywie wspiera mnie…..bo….coś kiedyś napisałam…znalazła …i to żyje….Fajny tytuł dała….” Kolagenowa bajka -opowiada Majka „…..czyli…??..można wykorzystać cudze teksty……w dobrej sprawie……
No i strzeliłem byka myląc dwa pojęcia… We wcześniejszym komentarzu napisałem o ghostwritingu a chodziło o guest blogging (wpis gościnny) czyli publikowanie swoich tekstów na innym blogu w celu zdobycia uwagi jego czytelników a przy okazji odciążenia właściciela bloga od konieczności pisania postu 🙂
Guest blogging jest świetnym sposobem na „wbicie się” w niszę przez początkujących bloggerów poprzez obecność na bardziej popularnych witrynach mających juz swoją renomę oraz stałe grono czytelników. Oczywiście taki wpis opatrzony jest nazwiskiem autora a nawet zawiera w tekście linki do jego strony.
Takie małe sprostowanie…
Tak Piotrze, to jest ok i nie widzę w tym nic złego o ile nie robi się tego przy okazji każdego wpisu : ) Pamiętam jak Wajszczak ze Stępkowskim zrobili kiedyś taką wymianę swoich tekstów na blogi… Ale Wajszczak opublikował tekst Stępkowskiego podpisany przez Stępkowskiego a Stępkowski tekst Wajszczaka podpisany przez Wajszczaka. Natomiast Mianowski opublikował tekst Jarząbka napisany (rzekomo) przez X podpisując go Mianowski. Majstersztyk : )
To się w głowie nie mieści, ale.. Maćku masz 100% racji albo więcej. Ja z kopiowaniem moich tekstów ze stron internetowych – kopiowaniem całych serwisów walczę od czasu, kiedy je opublikowałam po raz pierwszy czyli 2003 rok. od razu, jeszcze z błędami w przecinkach, kropkach czy stylistycznymi, teksty zostały skopiowane, a przykładowy – pierwszy serwis o owocu noni miał może zaledwie nie cały miesiąc. Ktoś pomyślał, że sobie na tych tekstach dobry biznesik będzie robił – czasem zwrócenie uwagi i postraszenie prawami autorskimi skutkowało. Tym czasem pisałam teksty po nocach – najczęściej do godz. 3 nad ranem. W ciągu dnia dom pełen dzieciaków nie pozwalał mi na to. Co najważniejsze – warto pamiętać: TWORZĄC WŁASNE TEKSTY MAMY SWOJE PRZEMYŚLENIA i PUBLIKUJEMY WŁASNE PRZEKONANIA – MUSIMY ROZUMIEĆ TO CO NAPISALIŚMY I – co najważniejsze – SAMI SIĘ UCZYMY!
Utrwalamy swoje wiadomości i nabieramy pewności w działaniu oraz mowie – z czasem stajemy się nauczycielami dla innych, jak wynika to również z filozofii Kufucjusza:
„Kto nabytą wiedzę pielęgnuje, a nową bez ustanku zdobywa, ten może być nauczycielem innych.”
Jeśli ktoś nie włoży pracy w tekst a tylko skopiuje go, to faktycznie nigdy nie stanie się fachowcem w danej dziedzinie. Nie będą to jego przekonania ale kogoś innego i faktycznie niczego się on nie nauczy – nie będzie dobrym nauczycielem dla innych. To chyba zrozumiałe. Te sprawy po czasie wyjdą czy to w pracy z innymi ludźmi i braku kompetencji, czy też w słabych obrotach. Lepiej niech „chłopcy – kopiarze” szybko wyciągną wnioski ze swoich błędów i pobiorą Twą naukę Maćku. Jak mawiał mój ulubiony filozof – Konfucjusz:
„Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego.”
Niestety mogę powiedzieć, że podobne kwiatki zdarzają się również w innych branżach. Mnie się nawet zdarzyło, że jeden z największych portali o sprzedaży, bez pozwolenia 'pożyczył sobie’ mój tekst, i nawet nie umieścił linka do strony źródłowej.. to czego oczekiwać po blogerach.. ?
Zgadzam się w 100% ze słowami z tego wpisu. Osoby, które popełniają plagiat kopią same pod sobą dołek. W momencie, w którym prawda wyjdzie na jaw ich reputacja gwałtownie spadnie i stracą w oczach wszystkich tych, którzy uważali ich kiedyś za 'liderów’ MLM. Ja również bloguję od jakiegoś czasu i byłoby to dla mnie samobójem, gdybym postanowił skopiowac czyjś artykuł – co więcej, za punkt honoru sobie uznałem, iż ja – jako osoba, która nie ma na swoim koncie jeszcze dużego sukcesu w MLM – że pokażę, iż 'żółtodzioby’ też mają coś mądrego do powiedzenia. Nikogo nie uczę, jak osiągnąc sukces w MLM, bo sam tego nie osiągnąłem. Wszyscy Ci, którzy za bardzo polubili metodę ctrl v + ctrl c swoją postawą mówią „chodź, zabiorę Cię tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłem”.
Wojciech Mianowski tylko potrafi namawiać ludzi na wielkie kredyty żeby tylko jemu punkty robić za co ma kasę a potem ich olewa i jak im nie idzie to mówi im ze są nikim okropny człowiek tylko kłamie i nic więcej. To samo ze niby ktoś coś za niego pisał to też nie prawda wszystko piszę on i tylko on bo uważa się za mądrego A jest glupszy niż dłuższy.